wtorek, 13 października 2009



Jestem pół-człowiekiem, albo ma taką szczerą nadzieję. Możliwe też, że jestem całkowicie człowiekiem, a większość dookoła mnie to tylko połówki ludzkości. Definicja człowieka uległa przemianie, kiedyś człowiekiem był ten, kto wykonywał funkcje życiowe inaczej niż zwierzęta, ten kto pachniał skórą, a nie gównem czy sierścią. Teraz człowiek został uwięziony w labiryncie, który sam sobie wybudował, aby nie wychodzić poza jego granice, gdyż mogło się to dla niego źle skończyć. Wszyscy woleli podążać określonymi drogami, bo to właśnie zakładała cywilizacja. A przecież nie przystoi zachowywać się jak wieśniak mieszkający w stajni ze swoimi 6 końmi i dwiema świnkami na wtorkowy obiad. „Jedzenie rośnie w supermarkecie” – po co komu zwierzęta? Dzisiejsze sklepy znają się na alchemii i potrafią stworzyć mięso z czegokolwiek co nawinie się im na ręce. Zależność międzygatunkowa? Ekologia? Cóż to za trudne słowa. Zaraz sprawdzę na wikipedii cóż to oznacza… Ej, nie ma… Co? Zależność pisze się przez żet z kropką? A, faktycznie, wiedziałem na początku przecież, tylko cię sprawdzałem… 

Mamy sztućce, papierosy, kwiaciarnie, bloki mieszkalne, walące się biblioteki, puste sale koncertowe w trakcie występów Davida Bowie, telewizory, lampy, filmy na płytach DVD, komputery coraz to nowocześniejsze… Komputer to najlepszy wynalazek ludzkości. To co mało służyć za potężne narzędzie do liczenia, teraz zastępuje nam książki, radio, telewizję, sklepy, budki z informacjami, banki, spotkania z przyjaciółmi…

 

Niemal od urodzenia moje paznokcie mają przejebane. Na obgryzanie ich nie pomagają żadne śmierdzące lakiery, szlabany, szantaże... Robię to bezmyślnie. Niszczę je, gdyż moje zęby uważają to za normalne. I zeby tylko na pazurach się kończył... To nie, one kochają wyrywać skórę w ich okolicach, mimo iż nie nadaje się ona do spożycia. Nawet jeśli uda mi się porzucić na kilka dni maltretowanie paznokci, to skórki i tak się nie zregenerują. I nawet jeśli bolałyby mnie zęby, zawsze pozostają ręce, które są wprawione w niszczeniu palców tak samo jak one. Ba! W niszczeniu innych rzeczy spisują się dużo lepiej. Podobnie jak zęby twierdzą, że powstały po to, by obgryzać pazury, tak moje palce są pewne, że powstały po to by niszczyć. Potrafię siedzieć spokojnie w ławce, pod warunkiem, ze wyrywam nitki z piórnika. Podczas relaksu na trawie nieustannie rozrywam na pół ździebełka, które nawiną mi się w ręce. Moje paragony i bilety zostają rozerwane na setki części albo wymięte, jakby je wyprano w pralce. Mała dziura w moich rajstopach za sprawą palców staje się ogromna, przez co nadają się tylko to wyrzucenia. Swój poprzedni telefon musiałam wyrzucić, ponieważ oderwałam z niego wszystkie gumowe przyciski i świecące się bajery po bokach. Kiedy plastikowy długopis jest lekko naderwany, nadrywam go jeszcze mocniej. Gdy posiada gumowy gadżet, wgryzam się w niego, albo odrywam od reszty. Zmieniam w proch zaschnięte liście. Kiedyś moje biurko posiadało czarną warstwę zakrywającą drewno, ale oderwałam ją niemal całą. 

Co odstające, słabe, naderwane, podniszczone - zmiażdż jeszcze mocniej, odetnij, zerwij, ukróć. Tak działa mój umysł.


1 komentarz: